„Nikt nie idzie” nie jest książką z sensacyjnymi
zwrotami akcji i spektakularnym zakończeniem ale taką, która silnie działa na
emocje.
Akcja powieści toczy się w Warszawie, mieście które
żyje swoim własnym życiem i mieście które można kochać lub nienawidzić. Stolica Polski oferująca szereg rozrywek – ponad milion ludzi, setki możliwości – to jednocześnie
miejsce, gdzie człowiek może być wyjątkowo samotny.
Główni
bohaterowie to Marzena i jej niepełnosprawny syn Klemens; dorosły ale wciąż będący
jest jak małe dziecko i wymagający nieustannej opieki. Olga, trzydziestokilkuletnia kobieta, mieszkająca od
czasów studiów w Warszawie, teoretycznie mająca wszystko czego potrzeba do
szczęścia. Igor, mężczyzna którego życie w jakimś sensie przez cały czas powiązane
jest z Olgą, którą poznał w dzieciństwie oraz Japonią, gdzie przed laty zaginął
jego starszy brat, i co wiąże się z „dziwną” fascynacją tym krajem.
Losy
bohaterów przecinają się ze sobą wielokrotnie, w różnych, często przypadkowych okolicznościach.
Książka
ta to proste, a wręcz banalne historie o życiu, o detalach dnia codziennego, które
zazwyczaj dla świata wydają się mało ważne i nieistotne. Jest to opowieść o
ludziach i ich emocjach, z którymi często nie potrafią sobie poradzić. Problem
samotnej matki, wychowującej niepełnosprawne dziecko, trudna miłość Olgi i
Igora, którzy nie umieją być szczęśliwi. Każda relacja, gest, rozmowa, skrywa
za sobą tak wiele treści, zbyt często pozostawianej w ukryciu. „Nikt nie idzie”
to książka o codzienności, zazwyczaj uznawanej za nudną i tak bardzo zwyczajną ale
dotyczy przecież wszystkich ludzi i to właśnie ona wypełnia nasze życie,
każdego dnia na nowo.
Powieść
stanowi rozbity zbiór pojedynczych kawałków, które czytelnik musi poskładać w
całość.
Wiele
w niej niejasności i pytań bez odpowiedzi. Ale takie właśnie jest nasze życie.
Często niepoukładane, chaotyczne, nawet jeśli idealnie zaplanowane to wciąż
biegnące swoim własnym torem i inne niż byśmy chcieli. Taki też jest nasz
świat, trochę dobry, trochę zły, piękny, różnorodny, a dla wielu szary i
smutny. Dający nieograniczone możliwości ale często zawężający się do czterech
ścian, czasem z konieczności, a czasem z wyboru.
Świat w którym jest ponad 7 miliardów ludzi, a
czasem trudno znaleźć choćby jednego człowieka.
Samotność w książce Małeckiego ma istotne znaczenie
i przewija się przez całą akcję powieści. Samotność, która powoduje, że nawet
najbardziej spektakularne sukcesy stają się nieistotne. Autor pokazuje jednak,
że nie zawsze musi tak być, bo zdarza się, że ten drugi człowiek jest obok nas,
na wyciągnięcie ręki ale nie potrafimy się porozumieć, nie potrafimy rozmawiać,
mówić o naszych uczuciach, obawach i lękach.
Zbyt bardzo skupiamy się na swoich kompleksach i wątpliwościach,
nienawidząc siebie za każdy „zły ruch”.
A to właśnie problem z komunikacją jest często tym
co tworzy miedzy nimi coraz większy mur.
Warszawę można kochać lub nienawidzić, ja należę do pierwszej grupy osób, głównie z powodu jej różnorodności. Chętnie przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuń