Poszukiwacze słońca

Strony

  • Strona główna
  • KONTAKT
  • O MNIE

5/15/2020

Czy planowanie ma sens?

Czy planowanie ma sens?


Spojrzałam ostatnio na mój kalendarz 2020 leżący samotnie na biurku, w którym już dawno nic nie zapisałam. Nagle przestałam mieć taką potrzebę, z powodu mniejszej ilości obowiązków, w związku z epidemią i siedzeniem w domu. Zadałam sobie wtedy pytanie, czy planowanie w ogóle ma sens?

Społeczeństwo dzieli się na ludzi, którzy planują, tych robiących wszystko spontanicznie i tych po środku, co teoretycznie planują, a w praktyce jak się uda.

W przypadku ostatniej grupy często motywacja zderza się z lenistwem. Osoby takie uważają, że planowanie ma sens, więc starają się, układają w głowie strategie działania, zapisują wszystko: co muszę, co zrobię, co zmienię w życiu… Idę na siłownie, nie jem słodyczy, nie oglądam głupot w telewizji… 
A potem jeden wyjątek od normy, drugi, trzeci i wszystko trzeba zaczynać od nowa.

Osoby spontaniczne, a więc tacy co zawsze „Idą na żywioł” też różnie na tym wychodzą. Zasadniczo lepiej niż Ci „planujący ale leniwi” – przynajmniej nie martwią się tym co będzie jutro, tylko żyją tu i teraz. Zdarza się jednak, że osoby takie nie mają żadnych celów w życiu, bo przecież nic nie planują, teoretycznie niczego nie oczekują i czekają na to co będzie.

I jeszcze ta pierwsza kategoria, a więc osoby, które bezwzględnie wszystko planują. W ich przypadku niejednokrotnie każdy element życia jest idealnie zaplanowany, przeanalizowany i rozłożony na czynniki pierwsze. Trzymanie się planu to świętość i swego rodzaju bariera ochronna, dająca poczucie bezpieczeństwa.
Gorzej jeśli coś nie idzie tak jak powinno. Wtedy najczęściej wszystko się sypie, cały idealny plan nie ma już sensu, pojawia się stres i niepewność.


Czy planowanie ma sens?

A więc czy planowanie ma sens?

  • Kiedy planujemy to jednocześnie myślimy, analizujemy, wyciągamy wnioski. Zadajemy sobie różne ważne pytania, które często rzucają zupełnie nowe światło na naszą rzeczywistość.
  • Planowanie stanowi swego rodzaju motywację do działania i pozwala na efektywne wykorzystanie życia, dnia, tygodnia, miesiąca.
  • Sprawdza się jeśli chcemy coś osiągnąć, gdy mamy jakąś pracę i np. ustalamy, że codziennie wykonujemy ją od 9-14, a potem zostaje czas dla siebie.
  • Zapisywanie i prowadzenie kalendarza, też myślę ma sens, żeby nie zapomnieć o żadnym ważnym wydarzeniu.


Planowanie może jednak stać się pewnego rodzaju obsesją i głównym punktem naszego życia.

Rzadko kiedy uda się zaplanować każdy szczegół swojego dnia, nie zmarnować ani minuty, bo nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć co się wydarzy. Może np. ktoś poprosi nas o pomoc, a to okaże się nie zgodne z naszym planem, a potem zostaną tylko wyrzuty sumienia z jednego lub drugiego powodu.

Zdarza się, że przez obsesyjne planowanie zapominamy po co tak w ogóle to robimy i nie dostrzegamy wszystkiego wokół.

Dlatego warto czasem pozwolić sobie na spontaniczność, bo dzięki temu życie może nas pozytywnie zaskoczyć. Podobno najlepsze rzeczy, najlepsze spotkania zdarzają się bez planowania i sporo w tym racji.
A obecna sytuacja jest chyba najlepszym dowodem na to, że nie da się wszystkiego zaplanować.



Czytaj więcej »
on 5/15/2020 5
Podziel się!
Etykiety:
Planowanie
Nowsze posty
Starsze posty

5/01/2020

Kilka słów o codzienności na podstawie „Nikt nie idzie” Jakuba Małeckiego


Kilka słów o codzienności na podstawie „Nikt nie idzie” Jakuba Małeckiego.

„Nikt nie idzie” nie jest książką z sensacyjnymi zwrotami akcji i spektakularnym zakończeniem ale taką, która silnie działa na emocje.

Akcja powieści toczy się w Warszawie, mieście które żyje swoim własnym życiem i mieście które można kochać lub nienawidzić. Stolica Polski oferująca szereg rozrywek – ponad milion ludzi, setki możliwości – to jednocześnie miejsce, gdzie człowiek może być wyjątkowo samotny.

Główni bohaterowie to Marzena i jej niepełnosprawny syn Klemens; dorosły ale wciąż będący jest jak małe dziecko i wymagający nieustannej opieki. Olga,  trzydziestokilkuletnia kobieta, mieszkająca od czasów studiów w Warszawie, teoretycznie mająca wszystko czego potrzeba do szczęścia. Igor, mężczyzna którego życie w jakimś sensie przez cały czas powiązane jest z Olgą, którą poznał w dzieciństwie oraz Japonią, gdzie przed laty zaginął jego starszy brat, i co wiąże się z „dziwną” fascynacją tym krajem.
Losy bohaterów przecinają się ze sobą wielokrotnie, w różnych, często przypadkowych okolicznościach.

Książka ta to proste, a wręcz banalne historie o życiu, o detalach dnia codziennego, które zazwyczaj dla świata wydają się mało ważne i nieistotne. Jest to opowieść o ludziach i ich emocjach, z którymi często nie potrafią sobie poradzić. Problem samotnej matki, wychowującej niepełnosprawne dziecko, trudna miłość Olgi i Igora, którzy nie umieją być szczęśliwi. Każda relacja, gest, rozmowa, skrywa za sobą tak wiele treści, zbyt często pozostawianej w ukryciu. „Nikt nie idzie” to książka o codzienności, zazwyczaj uznawanej za nudną i tak bardzo zwyczajną ale dotyczy przecież wszystkich ludzi i to właśnie ona wypełnia nasze życie, każdego dnia na nowo.

Powieść stanowi rozbity zbiór pojedynczych kawałków, które czytelnik musi poskładać w całość.
Wiele w niej niejasności i pytań bez odpowiedzi. Ale takie właśnie jest nasze życie. Często niepoukładane, chaotyczne, nawet jeśli idealnie zaplanowane to wciąż biegnące swoim własnym torem i inne niż byśmy chcieli. Taki też jest nasz świat, trochę dobry, trochę zły, piękny, różnorodny, a dla wielu szary i smutny. Dający nieograniczone możliwości ale często zawężający się do czterech ścian, czasem z konieczności, a czasem z wyboru.

Świat w którym jest ponad 7 miliardów ludzi, a czasem trudno znaleźć choćby jednego człowieka.

Samotność w książce Małeckiego ma istotne znaczenie i przewija się przez całą akcję powieści. Samotność, która powoduje, że nawet najbardziej spektakularne sukcesy stają się nieistotne. Autor pokazuje jednak, że nie zawsze musi tak być, bo zdarza się, że ten drugi człowiek jest obok nas, na wyciągnięcie ręki ale nie potrafimy się porozumieć, nie potrafimy rozmawiać, mówić o naszych uczuciach, obawach i lękach.

Zbyt bardzo skupiamy się na swoich kompleksach i wątpliwościach, nienawidząc siebie za każdy „zły ruch”.

A to właśnie problem z komunikacją jest często tym co tworzy miedzy nimi coraz większy mur.

Czytaj więcej »
on 5/01/2020 1
Podziel się!
Etykiety:
"Nikt nie idzie", Codzienność
Nowsze posty
Starsze posty

4/18/2020

Czego możemy uczyć się od dzieci?

Czego możemy uczyć się od dzieci?

Nie wiem jak Wy ale ja często kąpiąc się pod prysznicem mam jakieś przemyślenia życiowe i przez to zużywam dużo wody ;) Tym razem przyszło mi do głowy, że gdyby dorośli stali się chociaż trochę bardziej podobni do dzieci to świat byłby piękniejszy.
A tak się składa, że pracuję w żłobku (jak na razie), więc mogę obserwować zachowania dużej grupy maluchów. Oczywiście dzieci czasem są nieznośne ale mają wiele cech, których my nie mamy albo może zapomnieliśmy, że je mamy.
Czego więc możemy uczyć się od dzieci?

Wyrażanie swoich uczuć

Jeśli dziecko jest złe, zmęczone czy głodne to płacze, a jeśli jest zadowolone to się śmieje. Teoretycznie takie proste i oczywiste ale u nas dorosłych ta struktura bywa często odwrócona. Nierzadko śmiejemy się chociaż jesteśmy smutni, czujemy się źle ale nie mówimy o tym, mamy inne zdanie ale milczymy, nie dajemy sobie z czymś rady ale kłócimy się z najbliższymi o coś zupełnie innego.
Myślimy, że przez to uciekniemy przed problemem, pokonamy go udawaniem, że go wcale nie ma, odwracaniem uwagi innych, żartami i śmiechem.  
O ile bardziej proste byłoby nasze życie i ile nieporozumień i konfliktów między ludźmi dałoby się uniknąć, gdybyśmy potrafili ze sobą szczerze rozmawiać i mówić o swoich uczuciach, obawach, radościach, strachu czy lęku.

„Amerykański luz”

To o czym teraz pomyślałam przywołało mi na myśl Amerykanów kojarzonych z ciągłym „It’s OK…” i uśmiechem, który uważamy za nieszczery – i w gruncie rzeczy to nie wiem czy Amerykanie faktycznie są tak bardzo zadowoleni z życia, chociaż słyszałam, że tak, więc może to jednak z nami jest coś nie tak ;) Standardowy Polak narzeka na wszystko, w ciemno nie ufa nikomu obcemu i podchodzi z dystansem do ludzi na ulicy. Oczywiście nie twierdzę, że każdy Polak to cham, który nikogo nie lubi ale, gdyby ktoś obcy, właśnie w takim amerykańskim stylu,  podszedł do nas na ulicy, uśmiechając się, mówiąc jakiś komplement, czy nie daj Boże zaczynając  rozmowę to prawdopodobnie uznalibyśmy, że to wariat i trzeba uciekać.
A właśnie dzieci posiadają tego rodzaju spontaniczność i są bezpośrednie w kontaktach międzyludzkich. Dla dziecka każdy moment jest dobry na okazywanie swoich emocji. Potrafią np. przybiegnąć do ciebie i przytulić, nie zwracając uwagi na okoliczności.

Bezwarunkowa radość

O bezwarunkowej radości pisałam tutaj https://www.poszukiwaczeslonca.pl/2020/02/jak-zamienic-szczescie-warunkowe-na.html ale wtedy nie pomyślałam o dzieciach.
A to właśnie dzieci są tak niezwykłe pod względem wyrażania uczuć. Mają umiejętność okazywania radości z różnych powodów i w sytuacjach w których my nie dostrzegamy nic wartego uwagi. Potrafią się cieszyć z tego, że mogą wyjść na spacer, że liście spadają z drzew, z kolorowych motyli, trawy na łące, nawet z padającego deszczu. Dla nas to często nieprawdopodobne, bo co jest niezwykłego w tym, że można wyjść na spacer po raz setny do tego samego parku. Natomiast dziecko za każdym razem dostrzega w takich sytuacjach coś nowego.

Dziwić się

Często zdarza się, że dziecko jest daną rzeczą czy zjawiskiem bardzo zdziwione i obserwuje to z dużą uwagą i niesamowitą fascynacją, a dla nas to wszystko jest zbyt oczywiste, zbyt nudne i niegodne zainteresowania.
Dzieci potrafią ciągle się czymś zachwycać, zadziwiać, nieustannie dostrzegając coś pięknego w tej naszej pozornie beznadziejnej i smutnej rzeczywistości. Zdarza się, że dziecko widzi całą gamę barw, a my patrząc w tym samym kierunku zauważamy tylko szarość.

Myślę, że oddaje to ten cytat:
Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze – uroda życia – Ryszard Kapuściński.

Nie przejmować się opinią

Dzieci są naturalne, mówią to co myślą i robią to na co mają ochotę, czasem oczywiście wstydzą się obcych ludzi ale mimo to nie udają kogoś innego, nie odczuwają takiej potrzeby. Dzieci potrafią eksperymentować, nie zastanawiając się czy coś im się uda, czy nie, po prostu to robią.
Z kolei my dorośli jesteśmy często zakłamani wobec innych i samych siebie. Wolimy udawać kogoś innego, rezygnować ze swoich planów czy marzeń tylko dlatego, że ktoś nas może za to potępić czy wyśmiać.

Nie śpieszyć się

Dzieci zawsze mają czas. My biegniemy, śpieszymy się, chcemy wszystko zrobić tu i teraz. Do sklepu podjeżdżamy samochodem pod same drzwi. Narzekamy, że tyle ludzi w kolejce. Denerwujemy się, że na spacerze pies znowu ciągnie nas za daleko. Wolimy zjeść byle co, przyrządzone byle jak ale szybciej. Dzieci robią wszystko wolno, według nas zbyt wolno. Mają czas na przyglądanie się jak pada deszcz, skakanie po kałużach, radość z zabawy na śniegu,  jedzenie tak długo jak mają ochotę, na to by zatrzymać się na środku chodnika i wpatrywać w coś absolutnie niezwykłego, czego my nawet nie zauważamy bo znowu się śpieszymy.
Dzieci potrafią łapać każdą chwile i wykorzystywać ją w pełni, podczas gdy my przez cały czas biegniemy szukając wolnego czasu.





Czytaj więcej »
on 4/18/2020 2
Podziel się!
Etykiety:
dorośli, Dzieci
Nowsze posty
Starsze posty

4/10/2020

Święta - za co lubimy, za za co nie?



Epidemia wciąż trwa i nie wiadomo kiedy się skończy. Pomimo to życie toczy się nadal i tak jak co roku mamy Święta Wielkanocne. Inne niż zawsze i takie które na pewno na długo zostaną w naszej pamięci.

Różne podejścia do świąt

Przeżywanie świąt zależy od danej osoby i tego czy ktoś jest wierzący czy nie. Myślę, że ludzie dzielą się na trzy kategorie: tych faktycznie wierzących, wierzących teoretycznie i tych którzy wcale nie wierzą i tego nie ukrywają.
Moim zdaniem najgorsza jest ta druga grupa, bo oni najczęściej są największymi hipokrytami.
Jednak w kwestiach religijnych, każdy ma prawo do własnego zdania i wszystkich inaczej myślących należy szanować, dlatego staram się to robić.

Święta to również wiele stałych punktów, które stały się naszą prywatną tradycją.
Jednym z nich są spotkania rodzinne. W tym roku będzie inaczej, bo zgodnie z zaleceniami rządu mamy spędzić ten czas wyłącznie z domownikami, o ile oczywiście się zastosujemy ;)

W poprzednich latach większość z nas na pewno organizowała spotkania rodzinne w szerszym gronie. Jednak myślę, że dla sporej części osób to wcale nie były przyjemne momenty.
Wymuszone grzeczności, uśmiechy, siedzenie, jedzenie. Potem każdy prezentuje przebieg swojego życia, od ostatniego spotkania w Boże Narodzenie. Gorzej jeśli nic ciekawego się nie wydarzyło ale zawsze można coś podkoloryzować. Oczywiście o żadnych niepowodzeniach nie można mówić, bo przecież trzeba wypaść jak najlepiej. Potem jeszcze jeden kawałek serniczka, żeby ciocia się nie obraziła. I może na koniec małe przypomnienie kto w ostatnim czasie kupił najbardziej spektakularną rzecz: samochód, telewizor, czy może w tym roku wszystko przebije własne mieszkanie na kredyt.

Święta – dzień w którym przez kilka godzin wszyscy są dla siebie niesłychanie mili, a potem znowu się nienawidzą.

Tak więc te nasze świąteczne spotkania czasem mogą wyglądać jak scenariusz niezłej komedii, chociaż dla nas samych mało śmiesznej. Tylko w tym przypadku to my sami jesteśmy w niej aktorami, więc przebieg akcji można zmienić.
A może w tym roku ktoś z nas pomyśli z sentymentem o tego typu rodzinnych spotkaniach  i nawet trochę zatęskni za tą swoją nielubianą rodziną.

Ja osobiście nie lubię podczas świąt „rewii mody”. Nie oznacza to, że chodzę cały czas w dresie, chociaż teraz na kwarantannie to akurat tak ;) Ale jeśli w święta przebywa się na wsi, gdzie każdy każdego zna, to idąc do kościoła ze święconką można się poczuć jak na wybiegu mody. Wtedy odnosi się  wrażenie, że każdy idzie tam tylko po to, żeby zaprezentować swój nowy strój i pooceniać innych.
Więc jedyne co można zrobić to się uśmiechać i nie przejmować.

Oczywiście każdy ma swój punkt widzenia i dlatego też różnie przeżywamy święta, a niektórzy pewnie nie obchodzą ich wcale. Mam np. znajomych, którzy nie są wierzący ale obchodzą święta na swój sposób i m.in. organizują różne typowo niemieckie „zabawy” jak Zajączek Wielkanocny. A więc chowanie jajek i słodyczy w ogrodzie/domu, które potem odnajdują dzieci. Więc można i tak.

Jeśli chodzi o mnie, to wierze w Boga, więc Święta Wielkanocne odbieram w tym właśnie kontekście. Ale święta to również ważny czas dla rodziny, który może pomóc odnowić nasze relacje z najbliższymi – albo i zepsuć ;)
Jednak myślę, że są potrzebne takie dni, (a zwłaszcza w tym roku) bo właśnie teraz można się na chwile zatrzymać, odpocząć od tego pędu codzienności i zastanowić co jest dla nas ważne i ważniejsze.

Natomiast w tym roku być może wielu z nas doceni swoją domową rodzinę za to, że dzięki niej ma teraz z kim spędzić te święta, a pewnie duża część osób będzie w ten czas jeszcze bardziej samotna.

A czym dla Was są święta? I czego w tym roku będzie Wam najbardziej brakować?

I oczywiście życzę wszystkim zdrowych i radosnych świąt J

Czytaj więcej »
on 4/10/2020 2
Podziel się!
Etykiety:
Święta Wielkanocne
Nowsze posty
Starsze posty

4/04/2020

Jak radzić sobie z porażką?


JAK RADZIĆ SOBIE Z PORAŻKĄ?

Każdy z nas rozumie słowo „porażka” trochę inaczej ale również każdy ma jakieś negatywne doświadczenia na swoim koncie. Życie nie jest niestety wyłącznie przyjemne i bajkowe, więc jest to raczej nieuniknione. Jak jednak radzić sobie z porażką?

Dlaczego ponoszę porażki?

Jeśli się w coś angażujemy, wychodzimy ze swojej strefy komfortu, podejmujemy różne wyzwania i ryzyko, to prawdopodobieństwo wystąpienia porażki jest większe.

Czy w takim razie dla bezpieczeństwa nie robić nic?

Jeśli ktoś chce całe życie stać w miejscu, to tak. Chociaż i to nie jest 100-procentową metodą, bo potem i tak można doszukać się porażek. Bo np. moją porażką jest, że mam nudne życie, lub to, że nie ćwiczę.
Niestety życie to nieustanne pasmo różnych wzlotów i upadków i czy chcemy czy nie, porażki – jakkolwiek je rozumiemy – są nieodłączną częścią naszej egzystencji.

 Dlaczego porażki są takie trudne do zniesienia?

Niestety porażka potrafi być w naszej głowie przez długi czas, powodując ciągłe uczucie rozczarowania i smutku.
Bardzo często nie potrafimy się pogodzić z tym, że coś nam w życiu nie wyszło, uznając to za swoją dramatyczną porażkę.  Obwiniamy się, uważamy za gorszych od reszty społeczeństwa, porównujemy z innymi, ciągle myśląc, że trzeba było zrobić to lub tamto inaczej.

A czemu porażki są takie trudne? Pewnie dlatego, że każdy z nas jest w jakimś tam stopniu egoistą (ja również). Dlatego chcemy być idealni, odnosić same sukcesy i najlepiej żeby wszystko czego się tylko dotkniemy zamieniało się w złoto.

Jak radzić sobie z porażką?


Wyobraź sobie (chyba że nie musisz bo jest to rzeczywistością), że któregoś dnia dochodzisz do smutnego wniosku, że Twój wybór studiów nie był idealny… i co teraz? Prawdopodobnie uznajesz, że Twoje życie jest już przegrane, bo przecież  nie da się cofnąć czasu… i tak pogrążasz się w swoim smutku, ciągle go podsycając żeby nigdy nie minął.
Taki sam scenariusz występuje w wielu innych sytuacjach. Kiedy np. angażujesz się w jakiś projekt, robisz coś nowego, podejmujesz ryzyko i... już nie możesz się doczekać efektów, a tu nagle wszystko kończy się katastrofą.
Jest to smutne to prawda ale jak powiedział prawdopodobnie Napoleon Bonaparte „Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi”.

Można wciąż walczyć z porażkami lub je zaakceptować i uznać, że są one szansą na coś nowego, lepszego.

Więc potraktuj te wszystkie niepowodzenia jako doświadczenia, które czynią Cię innym człowiekiem – patrzącym na świat z szerszej perspektywy.

Ponadto na pewno nie warto się poddawać, tylko dlatego bo ktoś uważa, że to co robisz nie ma sensu. Inni niech mówią co chcą, a Ty patrz nadal do przodu i rób swoje. 

Natomiast doświadczenia, nawet banalne mogą spowodować, że wiele rzeczy przestanie Cię przerażać, bo uznasz, że już to wszystko znasz i „wiesz jak to jest”. Tak więc myślę, że nielubiana praca, studia których żałujesz, czy nawet złośliwa Pani z rejestracji są pewną wartością w naszym życiu, pomagają wyciągnąć jakieś pozytywne wnioski i wiele się nauczyć.


Czytaj więcej »
on 4/04/2020 4
Podziel się!
Etykiety:
Porażki w życiu
Nowsze posty
Starsze posty

3/28/2020

Siła rozmowy i milczenia



Pewnie każdy z Was kojarzy powiedzenie „Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”.  Jednak kto w praktyce stosuje je w codziennym życiu lub chociaż zastanawia się nad tym co oznacza.
Siła rozmowy i milczenia może być często większa niż myślisz.

O tym co nas smuci i o tym co nas cieszy

Zdarzyło Ci się kiedyś mieć jakiś problem? To pytanie retoryczne, na które z pewnością każdy odpowie twierdząco. Jednak co wtedy robisz? Zapewne starasz się go rozwiązać ale być może nie wiesz jak, czujesz więc zagubienie i… chcesz o tym porozmawiać, a najlepiej z kimś komu ufasz. Najczęściej taką osobą jest przyjaciel lub ktoś bliski. Może niekoniecznie taka rozmowa rozwiąże wszystkie Twoje problemy ale pewnie pomoże Ci poczuć się lepiej lub spojrzeć na to z innej perspektywy.

Podobny schemat występuje, gdy doświadczamy czegoś przyjemnego w życiu. Może to być jakiś sukces, osiągnięcie lub po prostu udany dzień. Wtedy również albo nawet tym bardziej chcemy z kimś o tym porozmawiać, podzielić się naszym szczęściem.

Czasem może to być również coś pozornie banalnego, jakiś drobiazg i np. chcesz komuś powiedzieć o ostatnio przeczytanej książce.

Kiedy spotyka nas coś złego lub dobrego, zazwyczaj wiążą się z tym silne emocje, więc, gdy już decydujemy się, aby komuś o tym opowiedzieć to najczęściej oczekujemy jakiejś reakcji zwrotnej.
Niekoniecznie zrozumienia, bo trudno wymagać od kogoś, żeby rozumiał coś o czym być może nie ma pojęcia (chyba że był w podobnej sytuacji).  A wiec czego? Często po prostu wysłuchania, bez niepotrzebnego oceniania i tzw. złotych rad.

Być może wielokrotnie nie masz ochoty słuchać tego o czym mówi druga osoba, bo mówi zbyt długo, nudno, o rzeczach które Cię nie interesują, na których się nie znasz… Jednak to co dla nas może nieistotne dla kogoś innego może być czymś bardzo ważnym. Dlatego najgorsze co możemy zrobić w takiej sytuacji to zlekceważyć i okazać brak zainteresowania, bo ta druga osoba może już więcej razy nie zaufać.

SIŁA ROZMOWY I MILCZENIA

 Kiedy to JA mam problem

Często myślisz sobie, że to Ty masz największy problem, nie inni tylko Ty? Więc to Ty potrzebujesz pomocy, porady i wysłuchania.

Nasze problemy często przysłaniają nam cały obraz rzeczywistości i wypełniają większość czasu. Bywają mniejsze lub większe: choroba, nielubiana praca, zepsuty samochód. Jednak w większości przypadków to „Ty i Twój problem” uważasz za coś najistotniejszego i nic innego się w tym momencie nie liczy.

Wtedy to Ty chcesz o tym z kimś porozmawiać, oczekujesz wysłuchania i porady. Oczywiście nie pytasz tej drugiej osoby co u niej, bo to przecież Ty masz problem – więc to chyba oczywiste. To Twoje problemy są najważniejsze, to Ty masz trudne życie.  Więc to Tobie należy się współczucie, co Cię więc obchodzą jakieś mało istotne głupstwa, skoro masz ważniejsze sprawy na głowie.

Często wręcz licytujemy się z innymi, kto ma w życiu gorzej i większe problemy. Albo podchodzimy do drugiej osoby na zasadzie „Ona nie zna życia”.

 „Chcę tylko porozmawiać”

Zastanawiasz się czasem dlaczego ta druga osoba opowiada o tym właśnie Tobie? Może darzy Cię zaufaniem, może uważa za swojego przyjaciela, a może tak naprawdę nie ma z kim o tym porozmawiać i czuje się samotna.

Mogą to być różne relacje: przyjaciel-przyjaciel, mąż – żona, rodzic-dziecko, itp.

Kiedy stykamy się z brakiem zainteresowania , dla każdego z nas jest to bolesne. Kiedy np. dziecko przychodzi do matki opowiedzieć o czymś przyjemnym co się dzisiaj wydarzyło i w efekcie słyszy, że nie teraz bo nie ma czasu.

Oczywiście że Twoje problemy i przeżycia są ważne ale ważne są również problemy i przeżycia każdego innego człowieka.

Bo może ta druga osoba powiedziała właśnie Tobie o czymś co jest dla niej trudne lub ważne, o czymś o czym nigdy wcześniej nikomu nie mówiła i już może nigdy więcej nie powie.

Często również to co dla Ciebie jest śmieszne lub głupie, dla drugiej osoby może być bardzo ważne.

Dlatego myślę, że czasem to pozornie banalne zlekceważenie może być dla drugiej osoby kluczowe i mieć wpływ na całe jej życie.




Czytaj więcej »
on 3/28/2020 0
Podziel się!
Etykiety:
rozmowa, umiejętność słuchania
Nowsze posty
Starsze posty

3/21/2020

Wiosna pomiomo epidemi?


WIOSNA POMIMO EPIDEMII - RADOŚĆ CZY NIE?

Czas się nie zatrzymał, wciąż biegnie swoim rytmem i nawet pomimo epidemii, wiosna w tym roku przyszła jak zawsze.
Dzisiaj 21 marca, pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. W zasadzie to więcej słyszałam o tym wczoraj (w radiu) bo był początek wiosny astronomicznej.
Chociaż w ostatnim czasie w mediach jest tylko jeden wiodący temat.

Zresztą o koronawirusie już pisałam ostatnio, tutaj https://www.poszukiwaczeslonca.pl/2020/03/koronawirus-spoeczenstwo.html

Ale w tym roku nawet wiosna została pokonana przez epidemię.

Wiosna kojarzy się ze spacerami, wycieczkami, a obecnie jest to raczej trudne.  Na ulicach wyjątkowo mało ludzi. W Krakowie również nawet popularne ulice prawie puste. Chociaż przypadki nieodpowiedzialnych zachowań niestety wciąż się zdarzają, np. grupowe spotkania młodzieży.

Wiosna to zazwyczaj lubiany przez wszystkich czas, w tym roku jednak nastroje raczej depresyjne.

Jest to trudna sytuacja dla wielu osób, nie tylko pod względem strachu o życie ale też finanse. Pewnie duża część z nas na tym ucierpi; zwłaszcza tych, którzy prowadzą własne firmy m.in. turystyka, gastronomia, właściciela żłobków, przedszkoli. Trudną sytuację mają również osoby zatrudnione na umowę zlecenie. Sama także nie zarobię tyle co zazwyczaj ale na przeżycie mi wystarczy.

Jednak to wszystko na pewno minie i świat będzie wciąż istniał, bo już różne kryzysy przeżyliśmy – My ludzie.

Coś się zmieni na pewno.
Nie na wszystko mamy wpływ ale na wiele tak.

Pojawiają się już różne dowcipy o małżeństwie, że okres siedzenia w domu może spowodować w przyszłości masowe rozwody lub porody. Więc jednak mamy na coś wpływ i zdecydowanie życzę wszystkim tego drugiego ;)  

Wiosna = radość?

W tym roku myślimy pewnie, że koronawirus pokrzyżował nam plany i wiosna przez to nie jest radosna. Jednak z tą radością różnie bywa.

Czytałam kiedyś, że statystycznie najwięcej samobójstw jest właśnie na wiosnę; co może wydawać się dość dziwne, bo to bardziej jesień czy zima uważane są za depresyjne okresy.

Jeśli chodzi o radość, to nie wszystko jest więc czarne albo białe i nie wszystko jest tak oczywiste i jasne jak nam się wydaje. Często bowiem nie każdy szczegół widać na pierwszy rzut oka i również nie zawsze wiemy jakie drugi człowiek ma problemy.
Warto więc pomyśleć o innych, czy nie potrzebują jakiejś pomocy nie tylko teraz ale przez cały rok.

Radość więc nie koniecznie zależy od pory roku, sytuacji, miejsca i tego co mamy, a czego nie.
Teraz taki przykład ponizej.

Weryfikacja priorytetów

Obecna sytuacja zmusiła nas do weryfikacji priorytetów. Nagle okazuje się, że:
  • te stare ciuchy, już niemodne, są jeszcze całkiem dobre,
  • kłótnie o to, gdzie jechać na wakacje nie mają już znaczenia, ważne żeby tylko wszyscy byli zdrowi i dożyli do tych wakacji,
  • bez nowych hybrydów też da się żyć, 
  • ta paskudna kuchnia do remontu, też w sumie nie jest jeszcze taka zła – dobrze, że przynajmniej jest gdzie gotować te zapasy kaszy i makaronu.

Epidemia, czas w którym mydło i makaron cieszą bardziej niż nowy telefon.




Czytaj więcej »
on 3/21/2020 11
Podziel się!
Etykiety:
koronowirus, wiosna
Nowsze posty
Starsze posty

3/15/2020

Koronawirus a społeczeństwo


KORONAWIRUS A SPOŁECZEŃSTWO


Wystarczy jedna epidemia, aby cały nasz poukładany świat legł w gruzach.

Koronawirus a społeczeństwo... Jak epidemia zmienia nasz dotychczasowy świat?


Żyjemy w czasach, w których człowiek ma niemal wszystko czego zapragnie. Postęp technologiczny nieustannie idzie do przodu i na każdym kroku dostajemy od świata nowe ułatwienia.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w sklepach były puste półki, a obecnie jedynym ograniczeniem może być brak pieniędzy. Jednak już nawet pod tym względem nie musimy się męczyć – wychodzić z domu i tracić pół dnia na wyprawę do sklepów – bo niemal wszystko możemy zamówić przez Internet.

Znów patrząc na stosunkowo nie tak odległe czasy możemy zauważyć, że kiedyś podróż np. ze wsi do miasta była jak wyprawa życia. Przemieszczanie nie było tak łatwe jak dzisiaj; tylko nieliczni mieli samochody, a autobus MPK nie podjeżdżał co 10 min po tłum rozdrażnionych pasażerów – „Bo już minuta spóźnienia i znowu za dużo ludzi w środku”.

Narzekamy na „dzisiejsze czasy”, że tyle zła, politycy złodzieje, lekarze biorą łapówki, księża pedofile, ludzie złośliwi, wszyscy są przeciwko nam, wszędzie wyzysk człowieka, niskie zarobki, zbyt długie godziny pracy, ciągłe zmęczenie i stres.
Nie twierdzę że to wszystko puste słowa – bo chociażby ciągłe zmęczenie i stres na pewno są domeną naszych czasów. Ale o tym innym razem.

Obecnie jednak uważamy, że wszystko nam się należy, wszystko musimy mieć i czujemy ogromy żal jeśli świat nam czegoś nie daje. Chcemy w pewien sposób podporządkować sobie wszechświat; uporządkować własne życie i mieć nad wszystkim kontrolę.

Biegamy nieustannie za czymś biegamy…

Stawiamy sobie podstawowe cele: zgromadzić jak najwięcej pieniędzy, znaleźć prestiżową pracę, kupić samochód i mieszkanie, zdobyć uznanie, a potem już tylko korzystać z życia. Jeździć na wakacje, wydawać pieniądze na przyjemności, zakupy, drogie restauracje, kino, teatr, koncert, siłownia, kosmetyczka, fryzjerka itp. Miliony możliwości, miliony form rozrywek i przyjemności.

I w tych naszych nowoczesnych czasach, gdzie niemal wszystko da się „jakoś załatwić” pojawia się KORONAWIRUS i wszystko się zawala.


W tym momencie przypomina mi się powieść „Miasto ślepców” autorstwa José Saramago. Opisana w niej została historia wymyślonej epidemii, która w końcu przeradza się w prawdziwą katastrofę. Chorzy ludzie zostają zgromadzeni w jednym budynku, a ich liczba systematycznie rośnie. Początkowo każdy z nich stara się być kulturalny w stosunku do drugiego i w pewien sposób zachować swoją pozycję społeczną. Jednak szybko okazuje się, że to kim ktoś był poza murami tego budynku nie ma teraz znaczenia (lekarz czy sprzątaczka…), bo w sytuacji kryzysu wszyscy są sobie równi. A cały dotychczasowy świat „przestaje istnieć”.
Autor pokazuje jak bohaterowie zmieniają się pod wpływem tej katastrofy, wraz z upływem kolejnych dni. Kiedy zaczyna wszystkiego brakować w ludziach potęguje się wrodzony egoizm i budzi się instynkt przetrwania – zaczynają walczyć o przeżycie, niestety często „po trupach”.
Autor uważa, że każdy z nas jest z natury egoistą, jednak nawet w najgorszych okolicznościach można pozostać człowiekiem i wyciągnąć rękę do tych, którzy tego potrzebują.

Mam nadzieję, że koronawirus w naszym społeczeństwie nie przerodzi się w tak potężny kryzys cywilizacyjny; jednak warto w tym momencie się nad tym zastanowić. Nie w kontekście paniki i zakładania czarnych scenariuszy ale z perspektywy natury człowieka.
Każdemu oczywiście życzę zdrowia ale myślę, że tego rodzaju epidemie są dobrą okazją do tego, aby się zatrzymać i pomyśleć.

Teraz cytat z chyba najbardziej znanej książki o epidemii:
Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem nie jest od niej wolny. I trzeba czuwać nad sobą nieustannie, żeby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka. […] Jedyny sposób, żeby ludzie byli razem, to zesłać im dżumę. - Albert Camus - Dżuma 

Jedna katastrofa i tracimy wszystko, cały nasz świat, który z takim wysiłkiem stworzyliśmy – zostaje tylko drugi człowiek, który albo nam wtedy pomoże albo nie.
Jednak aby w sytuacji zagrożenie liczyć na czyjąś pomoc, może najpierw pierwsi wyciągnijmy rękę.

Warto więc dobrze wykorzystać ten czas (myślę również o sobie) i poświęcić go dla innych – dla naszych bliskich lub obcych, którym możemy w jakikolwiek sposób pomóc.


Czytaj więcej »
on 3/15/2020 0
Podziel się!
Etykiety:
koronawirus, społeczeństwo
Nowsze posty
Starsze posty

3/14/2020

Nadmierne analizowanie


NADMIERNE ANALIZOWANIE


Wracamy z pracy lub szkoły i myślimy, myślimy…

W torebce/plecaku czeka książka ale nie możesz się skupić, bo analizujesz wszystko to co się dzisiaj wydarzyło. Może trzeba było inaczej… powiedzieć to, zrobić tamto. Analizujesz każdą sytuację po kolei - że źle poszło Ci na egzaminie; co powiedział szef w pracy; myślisz o tym, że ktoś był dla Ciebie nie miły i że pewnie wszyscy się z Ciebie śmieją za plecami.

Wracasz do domu i znowu żyjesz nadmiernym analizowaniem. Potem dzielisz się ze swoją rodziną przebiegiem dnia – i super; fajnie że masz z kim porozmawiać ale gorzej, że to wcale nie koniec bo myślisz nadal… Nadmiernie analizujesz niemal każdą minutę swojego życia.

Martwisz się, zastanawiasz. Nawet jeśli teoretycznie nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło, Ty rozbierasz cały swój dzień na czynniki pierwsze. Bo przecież jak można się nie przejmować skoro dzisiaj się skompromitowałeś, powiedziałeś coś głupiego, zrobiłeś coś źle, popełniłeś błąd w pracy i zostałeś upomniany przez swojego szefa, klient był dla Ciebie niemiły i wiele innych. Zawsze znajdzie się coś o czym można myśleć i czym można się stresować.
Czasami nawet sam już nie wiesz czym tak naprawdę się przejmujesz ale robisz to niemal automatycznie. Nadmierne analizowanie dopada Cię przez cały czas.

Kiedy wracasz do domu i masz dużo zwykłych, codziennych obowiązków: obiad, dzieci… Najczęściej udaje Ci się myśleć o czymś innym. Jednak, gdy tylko masz „chwilę czasu” dopadają Cię czarne, natrętne myśli i znowu analizujesz wszystko po kolei.
Dlatego „boisz się” ciszy, pustki, chcesz zapełnić ją jakimikolwiek rozrywkami, które pozwolą Ci zapomnieć, pozbyć się tych myśli i analizowania. Oglądasz serial, przeglądasz Internet, starasz się odstresować.
Niestety przed Tobą kolejny dzień. Jutro znowu musisz wstać do pracy czy szkoły. Kiedy gasisz światło i idziesz spać masz dużo czasu by myśleć. Analizujesz krok po kroku, przewidujesz scenariusze tego co może się wydarzyć. Próbujesz zasnąć ale nadmierne analizowanie wraca jak bumerang.


Dlaczego tak jest i skąd to nadmierne analizowanie?


Myślenie jest czymś naturalnym i typowym dla każdego człowieka ale czasem może nam wyrządzić wiele złego.
Skąd jednak to nadmierne analizowanie? Nie wiem, być może dlatego, że chociaż każdy z nas jest wyjątkowy to w gruncie rzeczy jesteśmy słabymi ludźmi z milionem wątpliwości, niskim poczuciem wartości i strachem. Czy musi tak być? Nie.
Może jednak zawsze starasz się być idealny czy idealna; wypaść jak najlepiej w każdej sytuacji. Być może dlatego tak długo rozpamiętujesz różne wydarzenia. Czy zdarza Ci się myśleć: „Ale się dzisiaj wygłupiłam, po co opowiadałam tyle o sobie tej koleżance, pewnie teraz uzna mnie za głupią, pomyśli, że ciągle narzekam albo wszystkim o tym rozpowie i każdy będzie się ze mnie śmiał”.?

Żyjesz w ciągłym strachu, nie chcąc popełnić żadnego „fałszywego ruchu”, Twoja kondycja psychiczna jest coraz gorsza.

Najczęściej jednak nikt poza Tobą nie zwraca uwagi lub szybko zapomina o sytuacjach, w których teoretycznie się skompromitowałeś.
Codzienność składa się z miliona zdarzeń, a społeczeństwo z milionów ludzi, więc czemu to Ty i Twoje życie ma być negatywną atrakcją dla innych.

Oczywiście konstruktywne myślenie, które skłania Cię do pewnych refleksji i nie popełniania podobnych błędów w przyszłości jest ok. Ale nadmierne analizowanie powodujące, że popadasz w paranoję, już nie.
Więc jeśli już poddajesz wewnętrznej analizie jakieś zdarzenie, to pomyśl co w swoim życiu możesz zrobić lepiej. Analizowanie samo w sobie jest dobre, pod warunkiem, że prowadzi do jakichś wniosków, a nie staje się dla nas błędnym kołem.
Skup się nad rozwiązaniem konkretnego problemu, a nie nad tym co się już wydarzyło lub co złego może się stać. Wiem, że łatwo powiedzieć, a w praktyce bywa to bardzo trudne ale NIE niemożliwe.

Czytaj więcej »
on 3/14/2020 3
Podziel się!
Etykiety:
nadmierne analizowanie, zamartwianie się
Nowsze posty
Starsze posty

3/08/2020

Zbyt głupia pasja



ZBYT GŁUPIA PASJA

Czym jest pasja? Trudno na to pytanie odpowiedzieć, bo tak naprawdę nie ma jakiejś jednej oficjalnej definicji.
Pasja jest uznawana za synonim słowa hobby – a to z kolei definiowane jest jako coś przyjemnego, co wykonujemy dla relaksu w wolnym czasie…  Konkretny przykład zależy już od naszych preferencji, tak więc ile osób tyle możliwości na zdefiniowanie tego pojęcia.
Nie chcę jednak teraz tego robić i zagłębiać się w słownikowe opisywanie słowa „pasja”.

Przed dalszym czytaniem każdy sam niech pomyśli czym dla niego jest pasja i czy potrafi w swoim życiu coś takiego wskazać.

Ja kontra drugi człowiek


Najpierw jestem ja i potrafię coś powiedzieć na swój temat: co lubię, co mnie interesuje, co uważam za godne uwagi, a co za głupie.
Teraz wszyscy pozostali… Jeśli chodzi o drugiego człowieka to również potrafimy coś powiedzieć na jego temat (pomijając już fakt, że często nasze opinie są błędne), jednak i tym razem zdarza się, że ocena jest przez pryzmat samych siebie.
→→→ gdy ja tak robię, to inni również tak powinni, a każde odstępstwo od normy jest dziwne.

Czy można mieć zbyt głupią pasje?


Podam teraz przykład z prawdziwego życia.
Mój tata pracuje z człowiekiem, który bardzo interesuje się historią. Należy do grupy rekonstrukcyjnej i jeździ na różne wydarzenia z tym związane. Poświęca na to dużo wolnego czasu, a również pieniędzy ale jednocześnie sprawia mu to wiele radości i satysfakcji. Tata opowiadał, że ich wspólni znajomi z pracy śmiali się z niego, że „Zajmuje się jakimiś głupotami, z których nie ma żadnych korzyści, tylko jeszcze do tego dokłada”.
Myślę że tego rodzaju krytyka jest właśnie oceną przez pryzmat swojej własnej osoby. Bo przecież „normalny” mężczyzna, mąż i ojciec wychowany w tradycyjnej rodzinie, w wolnym czasie, w ramach rozrywki ogląda telewizję lub idzie z kolegami na piwo, a tego rodzaju marnowanie pieniędzy jest już ok, bo jest typowe i nie odbiega od normy.

Jeśli chodzi o „głupie” pasje w życiu, to do głowy przychodzi mi również inna osoba, którą znałam ale niestety już nie żyje. Był to pewien artysta (rzeźbiarz i malarz), który skończył studia i pomimo, że miał szansę na karierę wybrał skromne życie na wsi bez rozgłosu i większych zysków. Można powiedzieć, że jego praca była na tyle komercyjna na ile było to niezbędne do przeżycia.
Kilka lat temu byłam u niego w domu i oglądałam niektóre jego dzieła…
Najbardziej w pamięci pozostał mi jednak sposób w jaki o tym opowiadał. Widziałam wtedy w jego oczach i słyszałam w jego głosie ogromną pasję i niezwykle mnie to urzekło. Nie był to w żadnym wypadku samo zachwyt ale raczej zachwyt nad tym „czymś”.

Teraz już ostatnia refleksja osobista na koniec ;)
A więc to, że bardzo podziwiam ludzi, którzy bez względu na zdanie innych potrafią realizować swoją pasję, wkładając w to dużo pracy i zaangażowania.


Nawet z pozoru najdziwaczniejsza, najskromniejsza pasja jest czymś bardzo, ale to bardzo cennym. - Stephen King

Czytaj więcej »
on 3/08/2020 4
Podziel się!
Etykiety:
hobby, pasja
Nowsze posty
Starsze posty

2/29/2020

Idealny i piękny człowiek sukcesu


IDEALNY I PIĘKNY CZŁOWIEK SUKCESU

Dzisiaj postanowiłam kontynuować temat oceniania siebie i  innych.
W ostatnim poście https://www.poszukiwaczeslonca.pl/2020/02/wszyscy-ida-do-przodu-ja-stoje-w-miejscu.html pisałam o tym, że współczesny człowiek ma ułatwiony sposób pozyskania wszelkich informacji o drugim człowieku dzięki mediom społecznościowym. Przez to wiemy dużo, a czasem niemal „wszystko” na temat naszych dalszych lub bliższych znajomych. Jeśli natomiast mamy ochotę dowiedzieć się czegoś o jakiejś znanej osobie  to również możemy włączyć Internet i poszukać odpowiedniej informacji lub pooglądać zdjęcia. 
Tak więc zasadniczo nie trzeba się nawet za bardzo starać bo przepływ i zasięg informacji jest imponujący.

Zazwyczaj po takiej porcji zdjęć i nowinek z życia znajomych czy też celebrytów, nasza samoocena dramatycznie spada.
Dominującym motywem większości publikowanych zdjęć jest bowiem obraz szczęśliwych i pięknych ludzi sukcesu.

Sukces i piękno są obecnie bardzo promowane i widoczne niemal na każdym kroku. Wystarczy wziąć do ręki jakąkolwiek gazetę o modzie lub nawet zwykły program telewizyjny, a na okładce w większości przypadków piękna, idealna kobieta sukcesu. Idealnie ułożone włosy, idealny uśmiech, idealna sylwetka…

Gdzie we współczesnym świecie miejsce na przeciętność i wszelkie niedoskonałości. Czy Ci wszyscy ludzie rzeczywiście są tak idealni, piękni i przede wszystkim szczęśliwi?

Myślę że to tego ostatniego, a więc szczęścia zazdrościmy im najbardziej. Oczywiście jesteśmy w ciemno przekonani, że tak właśnie jest, że wszyscy nasi uśmiechnięci znajomi ze zdjęć i znane osoby z kolorowych gazet, są bardzo szczęśliwi. Mają przecież wszystko: są idealni, piękni, a na ich koncie coraz to nowe sukcesy i dokonania.

A Ty jaką jesteś osobą?

Zbyt przeciętną, zbyt brzydną i zbyt mało utalentowaną. Tak właśnie o sobie myślisz; bo jak tu myśleć inaczej jeśli porównasz się do tamtego idealnego człowieka sukcesu, który spogląda na Ciebie z szerokim uśmiechem z ekranu monitora lub telefonu.

Dlaczego swoją wartość mierzymy przez pryzmat wyglądu, sukcesu, dóbr materialnych i nieustannie porównujemy się do innych?

A może Ci wszyscy idealni i piękni ludzie sukcesu wcale nie są tak doskonali i  również mają jakieś problemy, również porównują się z innymi, również są smutni kiedy nikt nie widzi i tak jak Ty mają masę kompleksów.

Temat przeciętności w nieco odmiennym kontekście, szczęścia i innych życiowych dylematów poruszałam także w mojej książce No drodze do odwagi. Cele trudności dylematy i strach, więc jeśli ktoś ma ochotę poczytać to super, a jeśli nie to trudno ;) 

Czytaj więcej »
on 2/29/2020 4
Podziel się!
Etykiety:
idealny człowiek, piękno, przeciętność
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)
Poszukiwacze słońca

Popularne posty

  • Planowanie zmian i trudności z ich wprowadzaniem w życie
  • Nadmierne analizowanie
  • Kilka słów o codzienności na podstawie „Nikt nie idzie” Jakuba Małeckiego
  • Strach przed działaniem – a więc czy warto się bać?
  • Czy planowanie ma sens?

Archiwum bloga

  • ►  2022 (2)
    • ►  czerwca (2)
  • ▼  2020 (17)
    • ▼  maja (2)
      • Czy planowanie ma sens?
      • Kilka słów o codzienności na podstawie „Nikt nie i...
    • ►  kwietnia (3)
      • Czego możemy uczyć się od dzieci?
      • Święta - za co lubimy, za za co nie?
      • Jak radzić sobie z porażką?
    • ►  marca (5)
      • Siła rozmowy i milczenia
      • Wiosna pomiomo epidemi?
      • Koronawirus a społeczeństwo
      • Nadmierne analizowanie
      • Zbyt głupia pasja
    • ►  lutego (7)
      • Idealny i piękny człowiek sukcesu

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Etykiety

"Nikt nie idzie" Chmielewski - "Złe" Codzienność dorośli Dzieci hobby idealny człowiek koronawirus koronowirus nadmierne analizowanie Odwaga pasja piękno Planowanie poczucie zmarnowanego życia Porażki w życiu przeciętność recenzja rozmowa rozwój rozwój osobisty samodoskonalenie społeczeństwo stanie w miejscu Strach szczęście szczęście bezwarunkowe szczęście warunkowe Święta Wielkanocne umiejętność słuchania wiosna zamartwianie się Zmiany

Obserwatorzy

Zgłoś nadużycie

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Poszukiwacze słońca. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.